Jedno ważne pytanie, które powinieneś sobie zadać
A budzi się w sobotę o czternastej z uczuciem, że ma w ustach pustynię Gobi, a w głowę ktoś walnął ją piłką lekarską. W kącie leżą zabrudzone buty a pokój cuchnie wódką gorzej niż autobus nocny w sobotę. Wpół żywa, włącza telefon, by obejrzeć na YouTubie poradnik, jak zrobić makijaż na kacu. Najpierw jednak musi poczekać, aż skończą przychodzić wszystkie powiadomienia, których trochę się przez noc i cały poranek uzbierało. Nie spodziewa się, że te wiadomości sprawiają, iż w gardle zaciśnie się supeł. Zmartwione przyjaciółki, pytające gdzie jest, były partner uprzejmie proszący o nienękanie go telefonami…
B nadal jest zakochany w swojej byłej, chociaż od zerwania minęło już trochę czasu. Wie, że prędzej Korwin zostanie królem Polski, niż oni do siebie wrócą. Mimo to wieczory spędza samotnie, układając w głowie scenariusze ich wspólnego życia. W takim wypadku, po co w ogóle dać szansę komuś innemu?
C w głębi duszy wie, że piosenka Elvisa „It hurts me” jest o niej - You love him so much, you're too blind to see He's only playing a game He's never loved you, he never will And darling, don't you know he' ll never change. Pomimo tego, że wybranek serca miał “kłopoty” wpisane na czole, ona naiwnie wierzy, że się zmieni, biorąc na klatę wszystkie upokorzenia.
Egoizm kojarzy nam się dziś dość pejoratywnie. Jednak brak zdrowego egoizmu generuje w naszym życiu całkiem dużo niepotrzebnego cierpienia. Wysnucie tej konkluzji sprawiło, że zaczęłam zastanawiać się, jak mogłabym wprowadzić do swojego życia odrobinę zdrowej samomiłości.
Jedno ważne pytanie, które musisz sobie zadać
Czasami mam wrażenie, że w głębi duszy wszyscy jesteśmy masochistami. To by tłumaczyło, skąd w nas ten popęd do zadowalania innych przy równoczesnym policzkowaniu samego siebie. Zdałam sobie sprawę, jak wiele negatywnych emocji oszczędziłabym sobie, gdybym częściej zadawała sobie jedno, ważne pytanie:
Czy to, co zamierzam zrobić, będzie dla mnie dobre?
Odrobina samoświadomości i dobroci do samego siebie jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Wydawać by się mogło, że to pytanie jest wręcz głupie, bo przecież nikt świadomie nie zrobiłby czegoś, co byłoby dla niego niekorzystne.
Niestety, nic bardziej mylnego, bo czasami wszyscy jesteśmy idiotami.
Miałam koleżankę, która bardzo mocno przeżyła zerwanie ze swoim chłopakiem i codziennie sprawdzała jego profil na Instagramie oraz przeglądała stare wiadomości. Czy to było dla niej dobre? Śmiem twierdzić, że niekoniecznie. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że dowiedzenie się, czy on już z kimś nie jest, było kuszące, ale jedynie potęgowało ból i mocno hamowało proces „żałoby” po złamanym sercu.
To, co jest dla mnie dobre =/= To, czego teraz chcę
Lubię Milkę. Jakbym miała patrzeć na to, czego chcę, to jadłabym ją codziennie. Jednakże nie chciałabym mieć zawału w wieku trzydziestu lat, więc powstrzymuję się przed wprowadzeniem w życie takiej diety.
Czasami wydaje nam się, że skoro czegoś mocno pragniemy, to logicznym jest, że jest to dla nas dobre, że tego potrzebujemy. Nie ma jedynej poprawnej odpowiedzi na pytanie „Czy to jest dla mnie dobre?”, ponieważ to wszystko zależy od wielu czynników: sposobu życia, twoich możliwości, usposobienia itd.
Dla przykładu:
Zastanawiam się, czy odpuszczenie sobie wieczornego joggingu jest dla mnie dobre.
Czasami odpowiedź brzmi nie, bo nie ruszyłam się z domu od dwóch tygodni.
Niekiedy odpowiedź brzmi tak, bo jestem chora.
To jest trochę jak rozmawianie ze swoim najlepszym przyjacielem. Wiesz, kiedy należy mu się odpoczynek, a kiedy porządne potrząśnięcie. Niezależenie od wszystkiego jednak – to wszystko dla dobra tej osoby.
Jak zachować balans?
Lubię wierzyć, że świat to dobre miejsce pełne równie dobrych ludzi, ale w rzeczywistości bywa różnie. Można zakryć oczy dłońmi i niczym dziecko udawać, że ten kurwidołek wokół nie istnieje. Że ludzie się nie zdradzają, nie rozdają wokół fałszywych uśmiechów, nie oszukują, nie kradną i nie sikają do publicznego basenu. Można tak zrobić, oczywiście. Tylko, że to nic nie zmieni. Niektórzy wokół nas potrafią być toksyczni i choć to piekielnie trudne, to dobrze byłoby nauczyć się odpuszczać tego typu znajomości. Dla własnego dobra.
Po latach ciągłej walki przeciwko samej sobie, w końcu nauczyłam się, jak wprowadzić w życie zdrowy egoizm. Wiem np., że po kilku dniach bez odpowiedniego nawodnienia i spacerów czuję się jak miękki ziemniak. Albo, że spanie do jedenastej mi nie służy, podobnie jak odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę. Wiem, że odpoczynek jest równie ważny, co praca. Nie zawsze wiem, czego chcę, ale za to wiem, czego nie chcę i jakich zachowań nie toleruję.
Kiedy nie zawsze wychodzi po mojej myśli
A mimo wszystko czasem odpuszczam ruch i picie wody, wybierając trzy kubki kawy. Śpię do dwunastej i zamiast skupić się na zadaniu, które miało być gotowe na wczoraj – oglądam Netflixa. Za dużo pracuję i za mało odpoczywam albo za mało pracuję i za dużo odpoczywam (częściej to drugie). Robię to, czego nie chcę i zdarza się, że wybaczam coś, czego nie powinnam.
Jasne, że czasami nie wychodzi. Nawet często. Ale powiem szczerze, że po latach traktowania siebie niczym największego wroga, trochę mi się to znudziło. Chcę dla odmiany być dla siebie okej, choć nie zawsze jest łatwo. I kiedy ktoś mnie pyta, jak to zrobić, żeby w końcu polubić siebie, to zaczęłabym właśnie od tego pytania. Wiecie, nie jestem psychologiem czy terapeutą, ale mi pomaga. I gdy zdarza się, że robię coś głupiego, będąc tego świadomą, to jestem gotowa ponieść konsekwencje.